Fakty i mity zwierzęcej psychiki

“Aby właściwie nacieszyć się psem,

nie wystarczy po prostu nauczyć go być prawie człowiekiem.

Chodzi o to, by otworzyć się na możliwość stania się po części psem.”

E.Hoegland

Psy są emocjonalne i ekspresyjne.

Potrzebują ludzi, ponieważ tak się rozwinęły, że są od człowieka zależne.
Ale do harmonijnego funkcjonowania konieczne jest towarzystwo innych psów.

W przeszłości nigdy im go nie brakowało. Pies spędzał sporo czasu z innymi osobnikami, niezależnie czy mieszkał w mieście czy na wsi. Obecnie psy nie mogą swobodnie biegać, nie są już wolne, są zamknięte na posesjach albo ograniczone smyczą… Mało jest miejsc, gdzie legalnie mogą luźno hasać, bawić się, węszyć.

Co ciekawe obecnie notuje się więcej przypadków zaburzeń behawioralnych – w tym agresji?!

Sytuacja prawnego ograniczenia psiej swobody powoduje sporo frustracji u tego, z natury wędrownego gatunku. Stały się one zwierzętami trzymanymi w niewoli, niczym aresztanci domowi z elektroniczną opaską na kostce, a nie naszymi towarzyszami.

Panujące prawo ma swoje uzasadnienie i ta kwestia nie ulegnie zmianie, jednak możemy spróbować to wynagrodzić psom zaspokajając ich podstawowe emocje:

  • jedzenie, posłanie i leczenie – to minimum socjalne
  • pies jest stworzeniem towarzyskim, konieczne są kontakty społeczne z innymi psami, bez uruchamiania systemu paniki
  • zabawy i kontakt z opiekunami
  • urozmaicone środowisko, szczególne długie spacery – najlepiej różnymi trasami, umożliwiające węszenie, szukanie (domek z ogródkiem, bez spacerów to ekskluzywny areszt domowy – nuda, te same zapachy, samotność – buda z łańcuchem to gwałt na psiej naturze, są systemy alarmowe, po co więzić psa?)

Pies jest zwierzęciem stadnym i największą krzywdą jest samotność!!!

Mówi się, że “dla towarzystwa Cygan dał się powiesić”, a pies znosi fikuśne, niewygodne ubranka, długie godziny naszej pracy, złe humory, urlopy w hotelu i kocha nie stawiając warunków.

Warto zastanowić się, czy nie jesteśmy za to przywiązanie coś winni i czy to jest układ wzajemny, czy wykorzystujemy psa, żeby ktoś nas bezwarunkowo kochał.

Czy to co oferujemy jest tym, co na prawdę jest potrzebne?

Podobnie sprawa ma się z kotami i ich potrzebami, które w przeciwieństwie do psów są samotnikami, a my radośnie “uszczęśliwiamy” je towarzystwem konkurencji.

Kot z natury jest samotnym łowcą.

Sam poluje, sam je, potrzeby fizjologiczne załatwia w odosobnieniu.

Publiczne stołówki i toalety są raczej obrzydliwą koniecznością. Samotnik nie musi współzawodniczyć, więc koty w grupie nie potrafią czekać w kolejce (kto pierwszy ten lepszy) w przeciwieństwie do psów.

W naturze koty są aktywne: czają się, obserwują, polują, wspinają, nasze mieszkanie stanowią dla nich bardzo nudne, ubogie środowisko.

Decyzja o zaproszeniu do domu kota ma korzenie w braku czasu lub chęci na spacery, długie godziny w pracy, częste wyjazdy i uważa się, że to zwierzę mniej kłopotliwe od psa – ale daleko mu do paprotki w doniczce.

Dla urozmaicenia kot dostaje drugiego kota do towarzystwa (pies w większości przypadków, by się w końcu ucieszył), ale tu odzywa się kocia potrzeba terytorializmu i katastrofa gotowa.
Wymuszone życie społeczne kotów w/g badań wygląda w przybliżeniu tak:

  • dzikie koty mniej niż 5 kotów/km2
  • tereny rolnicze 5-50 kotów/km2
  • tereny miejskie więcej niż 50/km2

3 KOTY na 60m2 = ???

Zamknięcie, narzucone życie w grupie na bardzo małej przestrzeni, pozbawionej kryjówek, rodzi otwarte lub, co gorsza, ciche konflikty. Stres społeczny między kotami jest często zawoalowany i opiekun jest kompletnie go nieświadomy, twierdząc nawet, że jego koty uwielbiają być razem.

Nadmierne zagęszczenie może jednak objawiać się jawną wojną, kompulsywnym wylizywaniem sierści, drażliwością, depresją, znakowaniem moczem, kałem jak i somatycznie: spadkiem odporności czy zapaleniem pęcherza.

Powyższy tekst nie wyczerpuje tematu, nawet w bardzo minimalnym zakresie. Ma na celu skłonienie do refleksji czy nasi pupile są z nami naprawdę szczęśliwi?

Czy znamy naturę i potrzeby zwierząt, z którymi dzielimy życie, i które podobno kochamy, ale czy mądrze czy na własną modłę…?

Ich zmysły pracują inaczej niż nasze, inna jest percepcja rzeczywistości, nigdy nie poczujemy tylu zapachów ani nie usłyszymy ultradźwięków, nie spojrzymy na świat ich oczyma.

Z całą pewnością warto poznać tego z kim się żyje.

W zakładce WARTO PRZECZYTAĆ znajdują się tytuły książek, które mogą temat przybliżyć, będąc jednocześnie przygodą i nieocenioną lekcją akceptacji nie tylko zwierząt, ale także innych ludzi.
Masaj nie byłby szczęśliwy w apartamentowcu, a my w Afrykańskiej lepiance…

Najdelikatniejszy i najtrudniejszy aspekt innego postrzegania życia to także to, że zwierzęta żyją głównie chwilą obecną, jak małe dzieci, co ma szczególne znaczenie u kresu ich dni.

Nie rozumieją, że bolesne leczenie może przedłużyć im życie.

Po prostu czują strach, ból i nasze rozedrgane emocje, dlatego trzeba z rozwagą brać pod uwagę nie tylko długość, ale także jakość życia, starając się nie fundować walki gorszej od choroby i pozwolić godnie odejść.

Nie znaczy to, że trzeba odmawiać szansy – czasem warto podjąć nawet bardzo ryzykowne decyzje.
Decyzje o których świadczą pacjenci, którzy wygrali z chorobą.
Tylko należy to czynić z ogromnym wyczuciem i miłością (nie własną).